Zmieniłam się w tygrysicę, nieco mniejszą od niego, jednak bardziej czarniejszą. Na ciele widniały czerwone runy, niegdyś wypalone.
- Dobra, w sumie możesz iść. Starczy mi ochrony. A wiesz, że mam szybszy refleks, jeszcze się potrafię obronić.
- Nie! - ryknął. - Nie możesz zostawać sama. J wrócił. WRÓCIŁ. Chcesz tego? Na prawdę chcesz?
- Krótko ujmując: gówno mnie to interesuje. Najwyżej znów mnie porwie, znów się uwolnię. Filozofii w tym nie widzę.
- Nie pójdę, póki nie upewnię się, że potrafisz się obronić.
- O tak? Nie pamiętasz, z jakich tarapatów wyszłam? Opowiadać Ci nie będę, nie ma sensu. A teraz sio. Idź stąd sobie.